Minęło już ponad 5 lat od ekologicznej zbrodni, jaką w październiku 2015 roku było zatrucie Warty, spowodowane świadomym wylaniem do rzeki zabójczej substancji chemicznej przez pracowników firmy Bros w Poznaniu. Po zatruciu zebrano wówczas 3 tony martwych ryb, ale biegli ocenili, że wszystkich zabitych było ich nawet 20 ton. Z niemałym trudem ustalono firmę – sprawcę tej wielkiej katastrofy, ale kierownictwo Bros od początku zaprzeczało faktom i nie poczuwało się do żadnej winy.
Śledztwo biegło powoli, między innymi z powodu nieoczekiwanych i zagadkowych utrudnień, jak „wyciek” informacji o planowaniu zatrzymań pracowników, którym zamierzano postawić prokuratorskie zarzuty. Próbowano ustalić, jak doszło do ostrzeżenia podejrzanych o przygotowywaniu ich zatrzymań, ale dochodzenie nie ujawniło sprawcy. Dlatego dopiero w 2018 roku prokurator skierował akt oskarżenia przeciwko szefowi firmy Bros Piotrowi M. o spowodowanie zatrucia Warty. Tu znów doszło do zaskakującego zdarzenia: sędzia Jan Kozaczuk zwrócił akt oskarżenia prokuraturze, nie informując publicznie o przyczynie takiego kroku, bo posiedzenie sądu na wniosek adwokata Pawła Sowisło zostało zamknięte dla dziennikarzy.
Kolejnym zastanawiającym wydarzeniem w postępowaniu przeciwko firmie odpowiedzialnej za zatrucie Warty było nie wykorzystanie przez prokuraturę możliwości złożenia zażalenia na decyzję sędziego, o zwróceniu akt prokuraturze. Podobno było to przekroczenie właściwego terminu przez pracowniczkę prokuratury.
Po pierwszej nieudanej prokuratorskiej próbie postawienia szefa firmy Bros przed sądem w 2018 roku, obecnie Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, skierowała ponowny akt oskarżenia przeciwko tej samej osobie pod zarzutem podżegania pracowników do wylania trucizny do kanalizacji i dalej do Warty. Szef firmy Bros. Piotr M. nadal nie przyznaje się do winy. Dotychczasowe koleje tego dochodzenia nasuwają myśl, że być może znów usłyszymy o zaskakującym wydarzeniu blokującym postępowanie.
MD